„Drony – Wprowadzenie” – recenzja książki
Do czytania książki “Drony – Wprowadzenie. Genialne ujęcia z lotu ptaka!” podszedłem z entuzjazmem, bowiem jest to pierwsza książka o współczesnych dronach cywilnych, która ukazała się po polsku. Wprawdzie miałem świadomość, że to „tylko” tłumaczenie książki autorstwa Ty Audronisa z wydawnictwa Packt Publishing, a nie książka polskiego autora, no ale trudno – grunt, że jest świeża (oryginał wyszedł rok temu w 2014), aktualna i traktuje drony praktycznie, szczególnie pod kątem fotografii z powietrza. Niestety mój entuzjazm zaczął bardzo szybko opadać wraz z przewracanymi kartkami tej niezwykle cienkiej (ledwo ponad 100 stron) pozycji. Książka “Drony – Wprowadzenie” wydawnictwa Helion okazała się bowiem pozycją bardzo słabą, nawet jak dla kogoś, kto nie wie o dronach nic, a chciałby dowiedzieć się czegokolwiek co zachęci go do budowy multikoptera.
“Drony – Wprowadzenie” razi po oczach głównie błędami w tłumaczeniu lub może raczej brakiem zrozumienia tematu przez tłumacza. Nie wiem czy osoba odpowiedzialna za to zadanie w ogóle jest zaznajomiony z tematem dronów (w sumie wcale nie musi), ale jeśli podchodzi się do tłumaczenia dość technicznej pozycji to wypadałoby zgłębić temat chociażby terminologii używanej w konstrukcji dronów. “Kwiatki” napotkane w książce są praktycznie na porządku dziennym – dowiemy się m.in. że multikopter składa się z “płatowca”, a raczej istnieje coś takiego jak – uwaga – “płatowce multikopterów”. Zacytuję może pełne zdanie – wtedy ktoś w komentarzach będzie miał szansę wytłumaczyć mi jego sens:
“Płatowce multikopterów mają rozmaite kształty i rozmiary, od podstawowych kwadrokopterów, aż po ogromne ośmiowirnikowe oktokoptery. Są one także dostępne w szerokim zakresie cenowym. Czasami większe i droższe płatowce rzeczywiście są lepsze, chociaż w istocie rzadko tak bywa.”
Czy my czytamy o multikopterach czy płatowcach? Wiem, że wirnikowce np. helikoptery wojskowe używają płatów do przenoszenia uzbrojenia czy zwyczajnie wytwarzania częściowej siły nośnej (np. Mi-24), ale nie słyszałem, żeby ktoś je kiedykolwiek nazwał “płatowcem helikoptera”! Chodzi oczywiście o ramę wielowirnikowca, ale autor/tłumacz uparcie udowadnia, że na zdjęciu “obok” widać “płatowiec heksakoptera”.
Pomijając już tłumaczenia tego typu, które można wyliczać z pamięci po pobieżnym przejrzeniu tej książki (“elektroniczna kontrola prędkości” – czyli po prostu regulator silnika, ale w treści nie pada ani razu słowo “regulator”; “systemy radiowe” tudzież – o zgrozo – “interfejs użytkownika” zamiast po prostu aparatura zdalnego sterowania) w oczy kole użyty w zdaniach język, który w wielu momentach wygląda jak “wyrzucone” z translatora fragmenty oryginalnej książki. Ze stron biją banały i suche żarty, które mogą być dowodem dosłownego tłumaczenia, naprawdę kiepskiego oryginału lub zwyczajnie słabego poczucia humoru autora tegoż oryginału. Żeby nie być gołosłownym:
“Orientacja statku powietrznego nie oznacza jego skłonności do osobników określonej płci”.
“Nie, strugi zaśmigłowe nie są narzędziami do skrawania służącymi do wygładzania powierzchni za śmigłami Twojego multikoptera.”
“Te dwa multikoptery (MK Okto i DJI S1000 – przyp. aut.) są najsilniejszymi chłopakami w okolicy i mają najlepszą reputację.”
“Włókno węglowe wygląda odjazdowo, a jego nazwa brzmi jeszcze bardziej odjazdowo.”
Czy tylko mnie to mało śmieszy? Po co tego typu zwroty i wtrącenia w książce jakby nie było technicznej? No, ale OK – ktoś napisze “skoro to książka techniczna, nie czepiajmy się języka, ważna jest warstwa merytoryczna”. Niestety i tutaj się mocno zawiodłem. Po przebrnięciu do strony 34 doszedłem do zdania: “Nic, ale to nic, nie może równać się z serią Phantom firmy DJI” i w zasadzie nie miałem już ochoty czytać dalej. Nie mam nic do DJI, ale pisanie w książce o dronach takich oświadczeń jest chyba trochę nie na miejscu. Nie wiem czy to była płatna czy darmowa reklama firmy DJI, ale dalej autor chwali się zdjęciem swojego “niezastąpionego” DJI Phantom 2. Uzasadnia wprawdzie, że ceni w nim prostotę i niezawodność, ale pisanie o tym, że nic nie może się równać z DJI Phantom w książce ogólnie o dronach do fotografii chyba jednak świadczy o braku wiedzy i doświadczenia z dronami, które przenoszą o wiele lepszy sprzęt do foto i wideo niż ma na pokładzie Phantom 2 – nawet jak na rok 2014, w którym oryginał książki został wydany.
Po powyższym stwierdzeniu w kwestii Phantomów autor przechodzi jednak w dalszej części do omówienia większych platform do przenoszenia lustrzanek, przy czym tu również z dużą pewnością siebie stwierdza, że “w tym zakresie cenowym (żaden zakres nie został podany, zapewne chodziło o droższe drony do udźwignięcia lustrzanki – przyp. aut.) istnieją tak naprawdę tylko dwie platformy, spośród których możesz wybierać”. Chodzi o MikroKopter Okto oraz DJI S1000. Oczywiście nie są to jedyne dwie platformy, z których możecie wybierać, ale czytelnik, który nigdy nie miał doświadczenia z dronami po przeczytaniu takiego fragmentu może tak pomyśleć i pewnie tak by zrobił.
Przechodząc do kolejnych rozdziałów natrafimy na kilka podobnych informacji, które niestety mnie osobiście irytowały, bo autor wyraźnie sugeruje konkretne rozwiązania czy nawet modele dronów i podzespołów, które wg niego są najlepsze, nie dając za bardzo niedoświadczonemu w temacie czytelnikowi prawa wyboru. Na potrzeby książki i opisu przykładowego zestawu drona autor wybiera konkretne podzespoły – dostajemy zatem propozycję złożenia heksakoptera na bazie taniej ramy Turnigy za $65 z silnikami i regulatorami Turnigy Multistar i ofertę ich zakupu z chińskiego marketu dla modelarzy – HobbyKing.com. Trochę chyba dla kontrastu całość ma być obsługiwana przez kontroler Wookong-M, wart połowę ceny całego drona. W treści dostajemy nawet długie dwu- trzylinijkowe odnośniki URL do produktów w sklepie HobbyKing, gdyby ktoś chciał je sobie przepisać z książki do przeglądarki internetowej (i przy okazji sprawdzić czy nadal są aktualne ;). Autor swoje wybory podpiera obliczeniami kalkulatorem modelarskim eCalc, co może nie jest złym zabiegiem, ale początkującym w cale to nie ułatwia specjalnie zadania – moim skromnym zdaniem wystarczyłoby wspomnieć, że jest taki program jak eCalc, a dobór podzespołów napędowych (silnik, regulator, śmigło) wyjaśnić w prostszy opisowy sposób. Dalej przechodzimy do montażu drona i znów – zgrozo – rozdział zaczyna się nagłówkiem “Składanie płatowca”, a dalej kilka stron na temat konfiguracji kontrolera Wookong-M – zupełnie do pominięcia, jeśli ktoś wybierze inny kontroler, no ale cóż…
Kolejne rozdziały czyli pilotowanie, techniki latania, dodatkowe wyposażenie zawierają momentami ciekawe informacje – szczególnie te teoretyczne, nie praktyczne, na które się nastawiałem jako nieco bardziej doświadczony czytelnik. Na koniec książki trafiła się “perełka” w postaci rozdziału “Postprocessing”, który liczy sobie – uwaga – całe 4 strony, na których jest 5 dużych obrazków – zrzutów ekranu z programu Adobe Premier Pro CC 2014. Jakby tego było mało na tych 4 stronach zostało opisana jedna funkcja programu, a dokładniej przykład jak z niej NIE KORZYSTAĆ (nie żartuję, pokazano jak złe ustawienie funkcji wpływa na obcięcie kadru w filmie). Powstaje pytanie – co miał autor na myśli w ogóle decydując się na dorzucenie do i tak już ubogiej w treści książki oddzielnego rozdziału o postprodukcji filmowej, który totalnie nic nie wnosi, niczego nie uczy i nikomu się nie przyda?
Książka “Drony – wprowadzenie” niestety jest pozycją bardzo słabą, zarówno dla początkujących, a tym bardziej dla doświadczonych użytkowników dronów – tak w warstwie merytorycznej jak i językowej (włączając w to tłumaczenie). Mimo, że ma ciekawsze momenty głównie z informacjami czysto teoretycznymi, które mogą przydać się laikom w zrozumieniu np. czym jest silnik bezszczotkowych, GPS czy OSD, to nie poprawia to mojej oceny książki jako całości. Być może autor oryginału (Ty Audronis) ma wieloletnie doświadczenie i zna się na rzeczy, ale to jeszcze nie powód do spisywania subiektywnych opinii, wyrywkowych, niepełnych informacji w formie książki, która chce być uważana za “wprowadzenie do tematu dronów”.
Jeśli treść powyższego artykułu była dla Ciebie przydatna lub ciekawa możesz postawić mi kawę, którą uwielbiam i motywuje do dalszego pisania ;)
Brak komentarzy